Dzisiejszej nocy znów dali mi się we znaki sąsiedzi. Jak co weekend awantura trwała do 3 nad ranem, a już od 7 ponowne trzaskanie drzwiami, oknami i co tam jeszcze mają.
Bilans strat: straszliwy ból głowy i rozkołatane serce, zepsuty domofon i drzwi wejściowe, zdemolowane światło w windzie(na szczęście windy nie psują- jest im potrzebna- pracuje ciężko całą noc), uszkodzone skrzynki na listy, ogólnie mówiąc brud dookoła.
W nocy miałem wiele pomysłów na to jak skończyć z tą imprezą. Z lepszych wymienię: wrzucenie gazu łzawiącego do mieszkania, żeby resztę nocy spędzili na dworze, umówienie się z równie zdesperowanymi sąsiadami, zakup gumowych pał policyjnych i "nauka" kultury, albo w momencie gdy nikogo nie będzie w domu zamurowanie drzwi wejściowych- niech będzie pustostan.
Oczywiście prostsze sposoby na rozwiązanie problemu nie działają.
Wezwanie Policji przedłuża tylko awanturę o jakieś pół godziny dobijania się Policjantów do drzwi, interwencje w administracji- wiadomo, nic nie można zrobić.
Rodziny Patologiczne mają taką przewagę nad innymi że nie mają nic do stracenia:
Zabrać do aresztu- a co tam, dadzą porządnie jeść,
dzieci do domu dziecka- przecież już tam są i odwiedzają melinę w weekendy,
postraszyć eksmisją- po 100 razie już nikt na to nie zwraca uwagi.
My zwykli (chciałem napisać normalni) ludzie nie możemy właściwie nic zrobić. Jedynie poprosić o ciszę (narażając się na śmiech i stek wyzwisk). Użycie przemocy fizycznej czy innych środków utrudniających życie takim "rodzinom" zrównało by Nas z ich poziomem.
Na koniec apel.
Jeśli masz pomysł na humanitarne (w miarę) rozwiązanie problemu trudnych sąsiadów, proszę, podziel się ze mną.
Bez wojny totalnej nic nie zrobisz. Ale pamiętaj, że jak wojna to i ofiary.
OdpowiedzUsuńpowybijać okna
OdpowiedzUsuńnagrać, wrzucić d o internetu, słać listy z pogróżkami itp
OdpowiedzUsuń